Najnowsze komentarze
Dzięki chłopaki. W Londyńskim ruc...
Jeździłem i potwierdzam. Dobre to ...
Okularbebe2 do: KTM 1290 Super Duke R
Dzięki ! Tak właśnie to powinno zo...
Coś w tym jest co piszesz. Lepsze ...
czasem stary hebel ma więcej chara...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

17.03.2018 16:20

MOTOCYKLOWE RELACJE

     Był to specyficzny czas. Realizacja własnych założeń i dzielenia się nimi z innymi. Motocykle w moim życiu może nie były wpisane od zawsze lecz mechanika, zapachy olei, spalin i benzyny ooo tak.

     Kolega zaproponował o zamianie motocykli. Zgodziłem się, żartobliwie pytając gdzie są biegi w jego yamasze XJR. Uśmiechnął się i powiedział coś w stylu - nie pierdol tylko dawaj za mną :). Za to go lubiłem, za bezpośredniość bez owijania w bawełnę. Było już dość późno bo przed dwudziestą trzecią. XJR była sporych gabarytów, wygodna i całkiem cicha kiedy jej dosiadałem. Musiałem podglądać obrotomierz na potwierdzenie pracującego silnika. Warkot w mojej Tuono której dosiadał kumpel zagłuszał skutecznie wszystko. Ruszyliśmy. Miasto praktycznie już spało z wyjątkiem niektórych niedobitków zalegających na ławkach przy rynku. G otworzył kanały ssące włoskiego silnika gwałtownie, i przy akompaniamencie wchodzącego na obroty V dwa wystrzelił do przodu. Zrobiłem tak samo lecz nie słyszałem w ogóle silnika yamahy, tylko echo rozdartego pulsu włoszki. Zrobiło się naprawdę szybko. Dwa ślepia w arilii przede mną były już daleko. Nie odważyłem się na aż takie tempo wewnątrz miasta. Na hamowaniu dogoniłem G który znacznie zwolnił aby na mnie poczekać. Wszystko rozgrywało się bardzo szybko. Ciężko było mi nadążać myślą za wyjątkowością tamtej chwili.

     Padło pytanie czy jedziemy gdzieś dalej... Ostatecznie zaparkowaliśmy motocykle jeden obok drugiego na dużej hali produkcyjnej. Postanowiliśmy pogadać zostawiajac motocykle w spokoju oddając się historii minionych dni.

     Następny dzień przywitał nas pełnym słońcem i temperaturą w okolicach trzech dyszek. G przyszedł odebrać motocykl i wiedzieliśmy że albo teraz się przewieziemy razem, albo długo długo nie będziemy mieli okazji aby tego dokonać. Biorąc pod uwagę moje miejsce zamieszkania oddalone o jakieś 1500 km miało to sens. Musieliśmy to zrobić.

 

 

     Yamaha zerwała sie ze smyczy i wyprzedziła czarnego Caravelle jadącego przed nami. Chciałem pójść w jej ślady lecz długi prawy zakręt, z leśnym parkingiem po tej samej stronie uniemożliwił mi ten manewr. Czekałem cierpliwie na dogodny moment.

     Kiedy zobaczyłem że jest czyto otworzyłem gwałtownie przepustnice, robiąc delikatny balans ciałem aby zmienić kierunek nabierajacego pędu motocykla. Przy tak miażdżących przyspieszeniach kiedy kręci się sportowy silnik włoskiej V2 60’ do odbitki, nie są to proste sprawy aby motocykl został na obranej ścieżce. Do tego dochodzi nierówność drogi która cały czas zakłóca prowadzenie. Przednie koło w tych warunkach jest mocno odciążone i trzeba dużej dozy wyczucia jednośladu aby nad wszystkim panować. Prędkość rosła w oszałamiającym tempie. Siły bezwładnosci były tak duże że trzeba było używać całej masy własnego ciała żeby dawać przeciw wagę do ogromnych sił odśrodkowych lekkiej konstrukcji RSV.

     Prędkość przekroczyła 180km/h kiedy musiałem zejść prawie na gołe kolano na beznadziejnym i nierównym lewym. Przymknąłem delikatnie gaz i szarpnąłem motem do lewa, tnąc zakręt tuż przy krawędzi aby mieć jak największą prędkość na wyjściu. XJR 1.3 z wydechem po prawej stronie i podwójnej, okrągłej lampie stopu przypominającej ślepia terminatora, wciąż była mocno z przodu. Dokręciłem manetkę gazu do końca czując opór na lince. W tych warunkach natychmiast dojechałem do następnego zakrętu w lewo. Tym razem zmniejszyłem ciąg lecz znacznie mniej niż zakręt wcześniej, obserwując prace tylnego zawieszenia poprzedzającego motocykla. Podwójne, złote amortyzatory marki ÖHLINS ustawione na miękko w yamasze, w przeciwieństwie do mojej taczki, wyginały się we wszystkich kierunkach próbując utrzymać przyczepność tylnego kapcia jak i tor obranej jazdy. Widać było że nie mają lekko przy czterech w rzędzie i 100Nm dostępnych przy zaledwie 6000obr/min. Piec yamahy jest prawdziwą potęgą i przebiegi rzędu 200 000 km są dla niego tak naturalne jak herbata przy śniadaniu, czy tam kawa jak kto woli.

     Na czwartym biegu dokręciłem obroty do końca i przepiąłem bez sprzęgła na pięć, redukując czas operacji do minimum i omijając poślizg tarcz sprzęgłowych przy ewentualnym niezsynchronizowaniu tej czynności. Poza tym, bez użycia sprzęgła mowa ciała jest o wiele płynniejsza i nie wymaga wymachiwania łokciem, co może przyczynić się do zaburzeń balansu, nieznacznie lecz zawsze wpływających na jakość prowadzenia. W takich momentach minimalizuje dodatkowe czynności. Sama skrzynia nie cierpi na tym w ogóle, ponieważ sposób zmiany biegów nie różni się niczym od stosowanych w dzisiejszych motocyklach quick shifter’ów.

     V-ka wrzeszczała na pełne gardło. Jej zmodyfikowany chip sterujący silnikiem, otwarty przód jak i tył wpływał diametralnie na dynamikę motocykla, zamieniając ją we wściekłego zwierza o wrzącej krwi. Zawieszenie mimo tak nierównej drogi i znaczącej prędkości było w swoim żywiole. Żadnych zakłóceń, niestabilności czy nerwowości. Jednym słowem przewidywalnie, spokojnie.

     Ciekłokrystaliczny wyświetlacz o czerwonym podświetleniu pokazał dwójkę z przodu z groszem. Minimalistyczne ubranie w postaci koszulki i szortów dały o sobie znać już dużo wcześniej. Odrobinki piasku, owadów i innego badziewia uderzały z pełnym impetem w odsłonięte części mojego ciała. Bolało jak cholera, lecz byłem pochłonięty do reszty dynamicznym rozwojem zdarzeń. Sytuacja tego wymagała, aby dać podpis naszej motocyklowej relacji.

     Czarne monstrum XJR1300 powiększało się stopniowo w perspektywie szosy...

     Jedyny moment, jedna chwila, jedno miejsce...

 

 

 

               POZDRO

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz