Najnowsze komentarze
Dzięki chłopaki. W Londyńskim ruc...
Jeździłem i potwierdzam. Dobre to ...
Okularbebe2 do: KTM 1290 Super Duke R
Dzięki ! Tak właśnie to powinno zo...
Coś w tym jest co piszesz. Lepsze ...
czasem stary hebel ma więcej chara...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

04.02.2018 10:29

Horyzont zdarzeń

     Wpasowane udo w wyprofilowane miejsce zbiornika paliwa wydawało się być całkowicie zasłonięte przez jego gabaryty. 24 litry benzyny musiało znaleźć swoje miejsce, schładzając jego metalową konstrukcje po każdym tankowaniu do pełna. Kierownica znajdowała się dość daleko, rozciągając tułów i pochylając sylwetkę kierowcy do przodu. Nie tak radykalnie jak w super sportach lecz zdecydowanie i znacząco. Sklepienie nie seryjnej szyby skrywalo pod sobą deskę rozdzielczą z anologowym zegarem prędkościomierza w jej centralnej części. Owiewka była na tyle spora że nawet 180km/h nie wymagało ugięcia łokci. Jej początek, dziób znajdował się daleko z przodu. Po jego obydwu bokach umieszczone były kanały ssące powietrze przez silnik, z których to wyraźnie było słychać oddech, puls mechaniki pieca Super Blackbird'a. Zaraz potem lampa w tandemie i długa, przyciemniana szyba owiewki. Za kierownicą tego motocykla czułem się wyjątkowo bezpiecznie, choć był wyjatkowo mocny i szybki jak jasna cholera.

 

     Prowadzenie należało do czystej przyjemności. Silnik generował 125Nm co pozwalało na zapomnienie o skrzyni biegów i aktualnym zapiętym biegu. Reakcja na zmianę obciążenia zawsze była płynna, bez najmniejszego dołka podczas jego zwiększania. Motocykl skręcał intuicyjnie. Niezależnie od prędkości zawsze stabilny, bezpieczny. Masa była znaczna, przekraczająca 220kg co bardzo pozytywnie wpływało na jakość prowadzenia, ze wzgledu na idealne jej rozłożenie i odpowiednią wysokość jej osadzenia. Jednym słowem miód.

 

     Chwil spędzonych w jej siodle było sporo, przy każdej możliwej okazji. Kiedy tylko się dało. Do pracy, czemu nie. Do kolegi, przedewszystkim. Po wymyślony na poczekaniu ser do sklepu, obowiązkowo. Na mały trip wokół miasta, tylko i wyłącznie.

 

     W dolinie gór porośniętych paprociami i połaciami wrzosowisk osadzona była trzypasmowa autostrada o idealnej nawierzchni. Biała wskazówka prędkościomierza wychylona była poza godzinę dwunastą, co świadczyło o przekroczeniu drugiej setki. Niebieska strzała nie wykazywała żadnych niestabilności czy nawet turbulencji. Gaz otwarty był może w połowie choć czasami była to wartość trzech czwartych. Wstęga drogi w przeważającej części przebiegała w zakręcie z od czasu do czasu wplecionym odcinkiem prostej. Było późne, letnie popołudnie, mocno nasączone wilgocią mokrych torfowisk jak i morską bryzą. Było wyjątkowo swieżo.

 

 

     Poruszając się w tym tempie dojechałem do auta w kolorze wiśni zajmującego pas najszybszy podczas ślamazarnego manewru wyprzedzania. Dziewczyna prowadząca wóz nie zdążyła mnie zauważyć i wciąż zrelaksowana jechała przed siebie żując przy tym gumę. Jej mowa ciała mówiła o odprężeniu kiedy postanowiła sięgnąć ręką w kierunku pokrętła radia. I wtedy mnie dostrzegła we wstecznym lustrze. Siedziałem na jej ogonie po prawej stronie zderzaka w odległości trzech metrów, mając wgląd bezpośrednio na wszystko co działo się w aucie. Jej głowa potrząsała brązowymi, długimi włosami skąpanymi w promieniach słońca które wdarły się przez tylną szybę oświetlając cześć deski rozdzielczej jak i foteli z przodu i półki pod tylną szybą. Rureczka o małej średnicy zwana końcówką układu wydechowego wyrzuciła znaczną ilość spalin po kick down'ie. Wiekowa Micra nabierała pędu z włączonym kierunkiem w lewo dającym mi znać że robi wszystko co w jej mocy aby odblokować trzeci pas.

     Nie czułem ciśnienia.Nie chciałem również jeszcze bardziej denerwować młodej dziewczyny więc poczekałem aż całkowicie zjedzie na inną linie. Kiedy tak się stało podgoniłem tempo nieznacznie aby zerknąć do środka i pokazać uniesiony kciuk w ramach podziękowania i przeprosin za wyrwanie z oazy spokoju. Siedziała nieruchomo. Zerknęła na mnie tylko samymi oczami bez poruszania głową. Wtedy mogła dostrzec wyraźne kontury motocykla oświetlonego przez słońce, każde uwypuklenie, załamanie lini poszycia plastików.

     Zaraz potem zwiekszylem ciąg szóstego biegu aby płynnie, bez jakichkolwiek szarpnięć zniknąć z jej horyzontu zdarzeń, sięgając grubo powyżej dwóch paczek.

 

 

    Sytuacja miała miejsce jakieś dziesięć lat temu na drodze M74 w kierunku Glasgow. Aż sam nie mogę uwierzyć że to tyle czasu upłynęło od tak. Może gdyby moja pamięć była słabsza nie doświadczał był takich przeskoków czasowych i pewnego rodzaju dyskomfortu z faktu z jaką prędkością się on porusza? Ważne jednak jest że wciąż pamiętam te zdarzenia i to bardzo szczegółowo.

 

 

 

                             POZDRO

Komentarze : 2
2018-02-06 08:35:16 Calmly

Tym samym uważając poprawność własnej drogi i posiadania sprzętu lepszego. Nawet się z tym można zgodzić. Zapominają jednak o usypianiu własnych synaps, będące w efekcie nie rozwijane, ograniczone, zależne. A przecież powinniśmy dbać przedewszystkim o rozwój własnego organizmu a nie elektro-mechaniki, która w konsekwencji czyni nas upośledzonymi.

Manetka faktycznie nie potrzebowała znacznego obrotu aby KOS uwolnił lawinę energii...
Wystarczała ociupinka...

2018-02-05 20:03:50 okularbebe

Rollgaz pracował bez oporu i uchylał przepustnice ociupinkę, a i tak pewnie huczało wiatrzysko. Takich motocykli jest już coraz mniej. Wszyscy chcą tablet zamiast zegarów, hamulców i zawieszeń pod napięciem elektrycznym oraz tuzinów czujniczków, gdy tylko moc przekroczy 125 koni.

  • Dodaj komentarz