04.06.2016 08:50
Honda CBR1100XX Superblackbird z 1999 roku
Co to były za czasy. Był rok 1996 w którym Honda wypuściła na rynek motocykl który miał pobić wszystkich i wszystko. Jego zadaniem było zdetronizowanie Kawasaki ZZR1100 co do prędkości maksymalnej. CBR 1100XX miała nie tuzinkowy wygląd, podyktowany osiągnięciem jak najlepszej aerodynamiki aby być zdolnym do osiągnięcia magicznej granicy 300km/h. Jej przydomek Blackbird wywodzi się od najszybszego samolotu na świecie Lockheed SR-71 który osiągał 3.25 maha. Zarząd Hondy wiedział że kształt motocykla jest bardziej istotny do osiągania ogromnych szybkości niż moc silnika, choć nie można zarzucić XX'owi braku mocy.
Blackbird'owi nie udało się jednak osiągnąć magicznej granicy trzech paczek, choć licznikowo motocykl wskazywał wartość niewiele powyżej. Biorąc pod uwagę przekłamanie prędkościomierza i uślizg tylnego koła, prędkość maksymalna wynosiła 287km/h mierzona za pomocą fotokomurki. Co do uślizgu tylnej opony przy pełnej prędkości - niewiele z nas pewnie o tym wie - opór powietrza napierajacy na cała konstrukcję jest tak ogromny, że wywołuje dziesięcio procentowy poślizg tylnego koła w stosunku do przejechanej drogi. Hondzie udało sie pobić Kawasaki co do prędkości choć granica trzystu nie została osiągnięta.
Napędem blackbirda jest cztero cylindrowiec o pojemności skokowej 1137cm sześciennych. Przez pierwsze trzy lata zasilany był czterema gaznikami i osiągał 164KM mierzone na wale korbowym i 109Nm mometu obrotowego przy 9500obr/min. W roku 1999 motocykl zmienił się całkowicie. Nie aż tak bardzo na zewnątrz co wewnątrz. Otrzymał wtrysk paliwa PGM-FI i doładowanie powietrzem ram-air system, który wkraczał do akcji powyżej dwustu na godzinę, wykorzystując ciśnienie napierającego powietrza. Moc została bez zmian a moment obrotowy podskoczył do 124Nm. Rok pózniej moc spadła do 150KM a analogowy prędkościomierz został zastąpiony ciekłokrystalicznym.
Honda produkując swoje motocykle pamiętała o wszechstronności. Dlatego Blackbird poszedł w stronę szybkiej turystyki i dostał większy zbiornik paliwa z 22 do 24 litrów, co pozwalało na przejechanie do 400km bez potrzeby tankowania. Hamulce były zintegrowane ze sobą (CBS) i zawsze hamowały obydwa koła nie zależnie od tego, którą klamkę hamulca wciskaliśmy. Nie należały one do najlepszych w klasie. Zatrzymywy oczywiście motocykl zawsze i wszędzie, lecz brakowało im jadu. No i na klamkę trzeba było wygenerować sporo siły żeby osiągnąć zamierzony efekt.
Od pierwszego momentu kiedy XX pojawił sie na rynku zapadł głęboko w mojej świadomości. Obiecałem sobie wtedy, że kiedyś kupię dla siebie Blackbird'a.
Motocykl znalazłem w czeluściach stron internetowych, gdzieś pomiędzy meblami kuchennymi a narzędziami ogrodowymi. Nie pamiętam co to była za strona, ale jak sami wiecie podczas zagłębienia się i otwierania następnych linków pojawia sie w końcu coś czego szukamy, choć za bardzo nie wiemy gdzie tak naprawdę jesteśmy. Pojawiła się nagle i była tym jednym jedynym egzemplarzem. Była na sprzedaż bardzo daleko, bo jakieś 600 km od miejsca gdzie mieszkałem. Miała idealny niebieski kolor i zaprzeczała tym samym mojemu twierdzeniu, że Blackbird musi być black i kropka.
Zadzwoniłem do kolesia i umówiłem się z nim na sobotę po południu. Najpierw spędziłem 9h w autobusie, aby na koniec taksówkarz zawiózł mnie na miejsce z dworca do domków jednorodzinnych, gdzie na podjeździe stała niebieska strzała, skąpana w promieniach majowego słońca. Właściciel był Portugalczykiem ożenionionym z Brytyjką. Mieli tam jakieś plany i potrzebowali kaski na ich zrealizowanie. Facet nie był szczęśliwy że musi sprzedać swój motocykl. Powiedziałbym że był nawet lekko podłamany. W jego oddechu czuć było alkohol, ale nie sprawiał wrażenia aby go nadużywał na codzień. Myślę że musiał się znieczulić żeby nie odbierać całej sytuacji sprzedaży w bezpośredni sposób. Dałem im wyliczoną kasę. Przeliczyli ją we trzy osoby, każda z osobna i wypełniliśmy papiery. Kiedy siedziałem na Hondzie tuż przed ruszeniem, facet stanoł obok i powiedział, klepiąc mnie po ramieniu "take care of her". Uśmiechnołem się i ruszyłem.
CBR prowadziła się niezwykle łatwo i pewnie. Wykonywała wszystkie moje polecenia a zmianę kierunku wykonywała bardzo precyzyjnie, bez żadnych nerwowych ruchów. Podyktowane jest to większym rozstawen osi jak w Fireblade (od tego modelu wywodzi sie najstarsza siostra CBR'ek) i masą pojazdu na poziomie 225kg na sucho. Myśle że waga ta jest trafiona w dziesiątkę. Motocykl siedzi mocno oparty o dwa koła i nie mamy wrażenia że chce odlecieć w przestrzeń, jak to ma miejsce w supersportowych litrach, gdzie stosunek masy pojazdu do mocy jest prawie 1:1, w dzisiejszych czasach nawet ponad.
Siła jaką dysponuje Blackbird jest czymś co nigdy się nie kończy. Jej pokłady są niewyczerpalne, jest jej zawsze, ale to zawsze pod dostatkiem. Otworzenie rolgazu do oporu jest czynnością niezwykle żadką. Moc dostępna jest w całym zakresie obrotów i nawet przy bardzo dynamicznej jeździe uchylamy gardziele do może trzech czwartych. Posiadałem ten motocykl przez trzy lata i tylko kilka razy czułem opór na manetce. Do tej pory dziwi mnie ten fakt, bo przecież lubię sypnąć z garści, a i tak było to żadkim doświadczeniem w Blackbirdzie.
Utrzymanie XX'a nie jest wcale tanie. Zależy to oczywiście od stylu jazdy i przejechanych kilometrów. Przy moich średnio dziesięciu tysiącach km w roku musiałem zmieniać komplet opon, klocki hamulcowe, olej plus filtr oleju. Niby nic takiego ale opony bolały najbardziej. Tylna opona zżerana była w oczach przenosząc na asfalt 164KM i dzwigając masę ponad trzystu kilogramów - motocykl i kierowca. Przedni laciek też nie miał łatwego życia bo hamowań było sporo. Ten motocykl nigdy nie miał dość predkosci i "zawsze" jeździł szybciej niż życzyłoby sobie tego prawo. Licznikowe 270km/h było fraszką dla tego pieca.
Superblackbird jest i-de-al-ny do szybkiego podróżowania. Jest wygodny, przestronny, posłuszny. Nawet niedoświadczony kierowca poradzi sobie z tą maszyną, choć NIE POLECAM jej początkującym. Mimo wszystko jest zbyt mocna i piekielnie szybka aby młodzi adepci zasiadali za jej sterami. Dałem się na niej przewieźć mojej koleżance która dopiero co zdała prawko na A1. Siedziałem z tyłu i instruowałem ją co robić podczas wolniuteńkiej przejażdżki po osiedlowych drogach. Nie miała najmniejszych problemów z jej prowadzeniem, choć wspominała o dużych gabarytach i znacznej masie. Jej pierwszym moto była CBR125 na której dojeżdżała do pracy jak i wyskakiwała poza miasto w wolnym czasie.
Na Hondzie zaliczyłem nie jeden wypad o którym mogliście przeczytać już wcześniej. Od strony technicznej nie miałem żadnych problemów, choć muszę wspomnieć o napinaczu łańcuszka rozrządu. Lubi on rezonować pomiędzy 4-5 i 10-10.500obr/min. Można łatwo pomylić się i zdiagnozować ten dźwięk jako brak prawidłowego luzu zaworów. Wymieniłem napiczacz i wszystko wróciło do normy choć tylko na 2000km. Honda poprawiła tą przypadłość i nowsze modele "podobno" nie mają z tym problemów. A i jeszcze jedna sprawa. Metalowa rurka z boku silnika, odpowiedzialna za odprowadzenie nadmiaru oleju z górnej części silnika do dolnej, skorodowała i rozszczelniła się. Poxylina załatwiła sprawę uszczelniając wyciek. To samo stało sie z chłodnicą wody. Tutaj poxylina nie dała jednak rady i trzeba było kupić używaną, która do tanich nie należała. Tak się właśnie kończy jazda w zimie kiedy na drogach zalega mnustwo soli. To ona przyczyniła sie w bezpośredni sposób do utlenienia się aluminium.
Szczelnie obudowana honda szybko nabiera temperatury. W mieście na światłach czesto słychać wentylator który ma dwie prędkości obrotów, wydmuchując na zewnątrz gorące powietrze, które jeszcze bardziej podgrzewa kierowcę. To prawdziwe utrapienie poruszać się nią w mieście, to nie najlprze środowisko tego motocykla. Da się oczywiście przecisnąć miedzy autami, choc gabaryty dają o sobie znać. Dopiero poza terenem zabudowanym można nabrać powietrza w płuca. Blackbird przyspiesza płynnie i zdecydowanie przywracając temperatury w których da się żyć.
Model mój wyposażony był w analogowe zegary które nawiązywały bezpośrednio do minionych czasów. Centralnie umieszczony prędkościomierz ze wskaźnikiem temperatury po jego lewej stronie i poziom paliwa tuż obok, jak i obrotomierz z prawej strony deski rozdzielczej. A i jeszcze malutki zegarek który jest niezwykle pomocny w docieraniu na miejsce na czas. Lubiłem z niego korzystać robiąc coraz to lepsze czasy podczas dojazdów do pracy.
Wszyscy Ci ktorzy cenią sobie szybkie, wygodne podróżowanie bez chęci żucania się w oczy, ze wzgledu na ekstrawagancki wygląd, bedą honda zauroczeni. Oczywiście na rynku dostępne są większe i mocniejsze motocykle jak np. Hayabusa, ZZR1400 czy BMW K1300.
Pamiętajcie jednak że wielkość nie zawsze ma decydujące znaczenie.
Pozdro
Only to fly
Komentarze : 10
Cześć Roo
O Hondzie można pisać w samych superlatywach. Madel XX nie miał słabych stron i wszystko było w niej wieczne. Jedynie czego mi brakowało to up side down widelca, czulszego amortyzatora z tyłu i ostrzejszych hebli.
To tylko takie moje widzi misie, choć zabieg ten stworzyłby motocykl idealny, w moim subiektywnym odczuciu.
Pozdrawiam
Ps.
W siodle blackbirda naprawdę nie czuć przejechanych kilometrów.
Odległość Londyn-Wrocław była czystą przyjemnością i zaszczytem, móc prowadzić flagowy model Hondy przez niewielką cześć Europy. Totalny spokój i odprężenie, zarówno dla kierowcy jak i jej pasażera.
Potwierdzam to co Lokez napisal. W 2010 zrobiłem na raz z Warszawy Plitvickie Jeziora (ok 1250km)stop 1 dzien, Dubrownik stop 3 dni, Vodice stop 2 dni i na prosto 1480km Warszawa. Moj kochany plecaczek rowniez zasypial przy prędkości 140-180km/h co świadczy o komforcie i co wazne poczuciu bezpieczeństwa jaki daje XX.
Ponad-czsowy sprzęt jeden z moich pierwszych motocykli. A potem eksperymenty Blady 949, Hornet, cbr600, vt1100 i.t.d I paskudny wypadek na Bladym 10 lat temu .Długa przerwa i znowu powrót a do czego? a do tego starego w niebieskim kolorze z jeszcze mniejszym przebiegiem w idealny stanie.Uwielbiam ten sprzęt nigdy mnie nie zawiódł jak stary przyjaciel odczekał, zrozumiał moje zdrady pozwolił dojrzeć no i po latach znowu razem.Z dodatkowym bagażem doświadczeń pomyka się nam jeszcze łatwiej.
Tak XX-em podróżować to czyta przyjemność był na tyle wygodny że moja dziewczyna a obecnie żona spała na nim podczas jazdy do Chorwacji po bokach jak i z tyłu kufry z przodu kierowca i zrobić 600-700 km przy przelotowej 140-160 wcale nie męczyło
Koleżanka miała na imię Kasia a jej honda była czarna. Widzę że historia lubi się powtarzać :)
A koleżanka może miała na imię Alicja, a jej Honda była czerwona??
rzadki a nie żadki :)
bez chęci Ż(rz)ucania :D
:))) rozumiem. Przyznam że nie raz dochodziło do konfrontacji na drodze z sokołem. Kos łatwo skóry nie oddawał ;)
supet motocykl. dodam od siebie, że blackbird to po angielsku kos a tym ptaszkiem w jego środowisku naturalnym między innymi pożywia się pewien japoński sokół wędrowny....:)