Najnowsze komentarze
Dzięki chłopaki. W Londyńskim ruc...
Jeździłem i potwierdzam. Dobre to ...
Okularbebe2 do: KTM 1290 Super Duke R
Dzięki ! Tak właśnie to powinno zo...
Coś w tym jest co piszesz. Lepsze ...
czasem stary hebel ma więcej chara...
Więcej komentarzy
Ulubieni blogerzy
<brak ulubionych blogerów>
Moje miejsca
<brak wpisów>
Moje linki
<brak wpisów>

11.11.2016 18:47

Grill i 220 mil

    Kolega zadzwonił do mnie dzień wcześniej, w piątek wieczorem. Zapytał czy mam ochotę "partycypować" w motocyklowej wycieczce. Oczywiście że mam - odpowiedziałem, co to za pytanie. Umówiliśmy się na jedenastą pod lokalną Asdą. Przyjechałem o czasie na gigantyczny, samochodowy parking pod supermarketem - A już tam był na swojej GSX750R. Przywitaliśmy się a on oznajmił że poczekamy jeszcze na dwa motorki które będą nam towarzyszyć. Super pomyślałem. Po kilku minutach podjechał GS1200 Adventure i CB1300 naked. Pogadalismy chwilkę i podjęliśmy z grubsza decyzję w jakie rejony Szkocji pojedziemy. Obraliśmy azymut na Loch Lomond czyli jezioro Lomond.

    Po drodze zatrzymaliśmy jeszcze maszynki pod innym sklepem aby kupić kiełbachy i jakieś pieczywo na grilla. Wewnątrz TESCO miała miejsce zabawna sytuacja. Już na sam koniec, przy kasach. Kolega nie omieszkał skomentować po polsku urody pani, a nawet dziewczyny przy kasie. Pojechał męskim slangiem w moim kierunku na jej temat, uwalniając fantazje dżemiące gdzieś w zakątkach jego głowy, kiedy dziewczyna nie wzruszona kasowała jego zakupy. Dostrzegłem wtedy na plastikowej plakietce zawieszonej na jej piersi imię Katarzyna. Od razu zorientowałem się że dziołcha jest z polski. Dawałem sygnały za pomocą mimiki twarzy do A, ale on nie miał pojęcia o co mi chodzi. Kiedy przyszła moja kolej do zapłaty zapytałem po polsku nieznajomej jak się ma i że piękna pogoda na zewnątrz i że w ogóle jest cudownie. Kumpel widząc swój nietakt zalał się burakiem jakiego wcześniej nigdy u nikogo nie widziałem. Wyszedł bez słowa ze sklepu z parującą od temperatury głową.

    Jezioro od Glasgow, miejsca gdzie wszyscy mieszkaliśmy było oddalone zaledwie o godzinkę. Jechaliśmy w zwartej grupie poznając wzajemnie swój styl jazdy. Było jak najbardziej ok. Spacerowe tempo oscylujące na poziomie 120km/h, które ginęło na dnie cyferblatu w białej wskazówce prędkościomierza mojej Hondy Blackbird. Słoneczna pogoda, temperatura oscylująca na poziomie 22', gdzieniegdzie woda na asfalcie która będąc podrywaną przez opony motocykli jadących przede mną, twożyła miniaturowe tęcze. Czas sączył się powoli przez palce.

    Zatrzymaliśmy się na pierwszą przerwę za Lomond obok drogi A82, na niewielkim parkingu obok pabu z restauracją gdzie dają bardzo dobre jedzonko. Wybór whisky jest tam naprawdę spory i można śmiało znaleźć trunek który nam odpowiada. Oczywiście nie wchodziliśmy tam z wiadomych przyczyn. Nikt nie chciał wydawać dodatkowej kaski, poza tym kiełbachy czekały na rozpalenie ognia. Na tyłach widać było niewielki wodospad ginący gdzieś w koronach drzew, które porośnięte były mchem i rożnego rodzaju porostami, twożąc upiorny klimat tamtego miejsca. Zrobiliśmy kilka fotek, pociągneliśmy wody z butelki, zamienismy kilkadziesiąt zdań i stwierdziliśmy że śmigamy dalej. Kolega Ł znał pewną miejscówę i zachwalał jej okolice. Mieliśmy masę czasu więc każdy z nas przystał na ten pomysł.

    Droga przebiegała bez zakłóceń choć początkowy jej odcinek nazwany jest w przewodnikach po Szkocji jako bardzo niebezpieczny. Duża iloś zakrętów tuż przy gołej skale jak i spore zacienienie przez tamtejsze drzewa powoduje że naprawdę trzeba zwolnić. Droga do tego jest wąska choć w idealnej kondycji. Na szczęście odcinek ten nie trwa wiecznie. Wstęga prowadzi potem bardziej łagodnie. Zakręty są oczywiście obecne lecz nie w takim natężeniu i krzywiźnie. Tempo delikatnie wzrosło. Pozwoliłem sobie nawet na znaczne otwarcie czterech płaskich przepustnic w moich 1137dmiu centymetrów sześciennych, wyprzedzając swoich kompanów hurtem. Blackbird zagrał glebią basu podnoszcząc iglę obrotomierza z dolnej części jej skali. Świsnął zasysanym powietrzem z air box'u, aby po chwili analogowy zegar umieszczony w centralnej części deski rozdzielczej wskazał prawie dwie paczki. Ciśnienie powietrza natychmiast wyssało ze mnie nadmiar ciepła przywracając przyjemne uczucie świeżości, jak i bystrości umysłu przez podniesienie poziomu adrenaliny - nieznacznie, ale zawsze to coś :).

    Na miejscu parkujemy cztery motorki w rzędzie na niewielkim placu i ignorujemy znak ustawiony na polnej ścieżce prowadzącej w głąb torfowych połaci, mówiący że to teren prywatny. Ł mówi że nie ma się czym przejmować. Wspomina właściciela, spoko dziadziusia który zwrócił mu uwagę na jego postawiony namiot i w końcowym efekcie pozwolił mu tam zostać na noc. Przyzaliśmy mu rację i wybuchliśmy śmiechem.

    Grilla rozpaliliśmy na małej skale obok niewielkiego jeziorka uwięzionego u podnóża nie wysokich gór. Niewielki wiaterek (co w Szkocji jest niezwykłą rzadkością), kwitnące kwiaty, fluorescencyjnie zielona trawa. Maj pełną gębą. Tamte rejony naprawdę mają coś w sobie. Krajobraz jest zupełnie inny niż w Polsce i można poczuć się jak w bajce, dosłownie. Kwitnących rododendronów jest cała masa, które dodatkowo podsycają klimat. Jest tylko jeden mały warunek, musi być słoneczna pogoda. Kiedy pada, chmury wiszą bardzo nisko a deszcz czy raczej mżawka ograniczają moco widoczność. Dlatego najlepszym miesiącem jest właśnie maj, opadów jest wtedy najmniej.

    W drodze powrotnej mieliśmy nieco wyższe tempo. Zakręty pokonywaliśmy płynnie i zdecydowanie. Ł na Adventure nic nie robił sobie z grawitacji i kładł beemę naprawdę głęboko. Na pierwszym postoju skomentowaliśmy to żartobliwie że chyba brakuje mu piątej klepki. Jego GS miał niższe ciśnienie w oponach co zdecydowanie poprawiało przyczepność. Do tego chłopak wiedział o co "kaman" i czuł motocykl naprawdę dobrze. Co ciekawe był to jego drugi jednoślad i trzeci sezon. GSe kupił nową i przejechał nią 12000km w pierwszym sezonie posiadania. Ten fakt dawał do myślenia i pokazywał jednocześnie że chce mu się jeździć.

    Na miejsce do Glasgow dotarliśmy niewiele przed dwudziestą pierwszą. Słońce było jesze nad horyzontem. W letnie dni potrafi utrzymywać się na niebie do godziny dziesiątej trzydzieści. Znaczne wychylenie miasta na północ globu daje taki efekt. Nie jest on aż tak piorunujący jak w Norweskim Nordkapp, ale jest jak najbardziej namacalny. To był jeden z tych wyjazdów które pozostają do końca w pamięci.

 

 

    Wspominam tamten okres bardzo dobrze. W siodle motocykla spędzałem naprawdę sporo czasu. Kiedy tylko się dało. Rzucałem się do jazdy jak wygłodniały pies na znalezioną na chodniku kość. Dzisiaj nadszedł czas na brak jednośladu, tak po prostu. Potrafię zdystansować się do niego co nie znaczy że mi się przejadł. To trochę kontrowersyjne ale czuję się jako motocyklista spełniony, bez motocykla w zasięgu ręki. Wydawałoby się że dwa koła powinny stać w garażu bez przerwy, czekać na nas na nasze widzimisie i spełniać nasze zachcianki. Tak nie jest. Brak ich obecności hartuje nas i wystawia na nie łatwą próbę. Dopiero w takiej sytuacji można określić jak bardzo są one potrzebne, lub jak mocno nasze odczucia wobec nich były przesadzone. Łatwo nie jest. Pamietam jednak dobrze to że przed świtem potrafi być najciemniej...

 

 

pozdro

 

only to fly

Komentarze : 6
2016-11-18 09:04:41 okularbebe

Świetny objazd, wymarzone warunki, drogi i motocykle.

2016-11-18 09:03:00 CJ

Na sasiedniej wyspie nie konczymy sezonu, wyszukujemy tylko lepszych dni do jazdy :) kazda wycieczka jest swietna wiec trzeba praktykowac, i niewyobrazam sobie ze niemam motocykla, dostal bym goraczki i wysypki po kilku dniach..
Pozdro z IRE

2016-11-14 09:52:47 Calmly

Każda część wyspy ma inną pogodę. Najchłodniej jest na północy czyli w Szkocji.
Miejsce gdzie mieszkam teraz - suffolk, południowy wschód - pod względem aury jest o wiele cieplejsze i suchsze od północy.
Pory roku nie są tak wyraźne jak w Polsce. W lecie jest średnio 22' a w zimie 6-8'. Przymrozki są jedynie w nocy a temp nie spada poniżej -5, choć są oczywiście wyjątki.
Czy można jeździć cały rok? Jak najbardziej, ale przyjemność jest mocno ograniczona.

2016-11-13 18:11:22 IrekST

Dla wielu z nas sezon przez warunki pogodowe już się zakończył, jest zimno, wcześnie robi się ciemno, bywa ślisko i po prostu niebezpiecznie. Łatwiej wtedy odstawić motocykl lub uśpić potrzebę jazdy na nim... Podobno na wyspach sezon trwa praktycznie cały rok, bo zima nie przychodzi na aż tak długo i stanowczo. Jak jest u Ciebie?

2016-11-13 09:23:59 Calmly

Nigdy nic nie wiadomo kiedy pojawi się następny. Obstawiam na model z clip on'ami przytwierdzonymi tuż pod górną półką.

2016-11-12 12:22:41 jazda na kuli

to kiedy następny motorek i co równie ważne : jaki? ;)

  • Dodaj komentarz